Jesteś niezalogowany | Zaloguj się | Zarejestruj się
Nie byłoby sensowniej po prostu ustalić równy interwał na co 10 minut?
Niejednokrotnie zdarzały się odstępy 5 minutowe pomiędzy dwoma przegubami, ale większość czasu jeździły razem. Czy to źle? Sądzę, że daje to większy komfort psychiczny dla ludzi, że nie muszą się na siłę wpychać do jednego pojazdu (bo za chwilę jedzie drugi). Oba rozwiązania mają plusy i minusy.
Aha, tutaj jest ta rozmowa. Oczywiście, że odstępy co 10 minut są lepszy niż dwa autobusy co 20 minut. Wolisz czekać na dwa autobusy 20 minut, czy na jeden ale tylko 10 minut? Człowiek woli przyjść na przystanek i mieć autobus, a nie czekać i to tym bardziej aż 20 minut.
Już pisałem, że przy jednym pojeździe wiele osób by się nie zmieściło, a w tych dniach nie ma równego napełnienia. Najwięcej osób rusza około godziny 10-11, więc działyby się dantejskie sceny, jeżeli podjechałby jeden pojazd przegubowy...
Jeśli stoisz 20 minut to wiadomo, że przez tyle czasu dwa razy więcej osób przyjdzie na przystanek niż po 10 minutach, ale zakładam, że o tym wiesz. A oczywiste jest to, że tłok rozkłada się na dwa wozy, ale ludzie czekają na nie 20 minut, a tak po 10 minutach jeden wóz zabrałby część osób a drugi wóz po kolejnych 10 minutach zabrałby te osoby, które właśnie doszły przez te 10 minut. Nie jestem w stanie uwierzyć, że co 20 minut gromadziło się ponad 250 os. na przystanku w takim mieście, a w ciągu 15 minut nie było nikogo.
No właśnie dzięki niezmienianemu rozkładu jazdy od ponad 4 lat pasażerowie są przyzwyczajeni do 20 minutowego taktu i pojawiają się na przystanku maksymalnie 10 minut przed kursem. Tak jak pisałem - oba rozwiązania nie są idealne i mają swoje zalety i wady. Mniejszy interwał pozwala redukować opóźnienia, a zdublowana obsługa brygady gwarantuje pewność, że wszyscy pasażerowie się zmieszczą. "Bis" też był opóźniany przez dyspozytora, jeżeli zachodziła taka potrzeba.