Jesteś niezalogowany | Zaloguj się | Zarejestruj się
Ten wóz przeszedł tylko jedną większą odbudowę w 1994 roku i jedną NB na początku XXI wieku. Dla niektórych to pewnie nie do pomyślenia.
Czyli jedna podmiana i jedna naprawa i 500 akcji pana zenka z migomatem. Luzik ale to tylko jelcz.
lepszy pan zenek niż ta druga młodość: http://www.budapesttimes.hu/2010/01/11/bus-drivers-set-to-strike-after-a-week-of-chaos/
Gdyby jeździli tam peerkami takimi jak banan na tym zdjęciu to by bkv już nie było. Co siedem lat ng to ci kurwa legendarna trwalosc
Pewnie remontowaliby je do porzygu i by się nie zdążyły połamać.
Remont peery jest o jakieś 30% droższy od remontu ikarusa i do tego mniej trwały. Bkv by poszło na dno jakieś 15 lat temu
Te koszty są potwierdzone czy wsparte przekonaniem, że ikarus w każdej dziedzinie jest lepszy? Przynajmniej do jelcza nie trzeba się tyle wspinać! 1 punkt dla jelcza!
w Warszawie ikarusy przechodzily remonty w podobnym cyklu co ta peera a i pan Zenek wchodzil czesto do akcji dzieki czemu jakos to sie kupy trzymalo i jezdzilo niezaleznie od pogody. W BKVowskim syfie moze i wyrabia sie rekordowe przebiegi bez NG, ale potem konczy sie to paralizem przy pierwszym sniegu.
W Grudziądzu to chyba nie miał zbyt ciężkiej eksploatacji ani dużego przebiegu.
1.300.000 km. Od początku lat 90. gdy pozbyto się nadmiaru taboru potrafiło być ciężko, ale ikarusy ratując świat nie zajrzały do tego kąta.
Same nadkole do peery kosztuje 2500 od sztuki. W ikarze robisz takie rzeczy praktycznie bezkosztowo. Do tego niezależne zawieszenie i złe rozłożenie masy pojazdu objawiające się bananieniem. Na Dolnym Śląsku prawie nigdzie peery nie przejeździły dłużej niż 10 lat (wyjątek to chyba Świdnica i jakaś drobnica) za to ikary jeździły po 20-23 lat. A Jarosz specjalnie dla ciebie foteczka z twojego raju na ziemi: http://phototrans.net/14,657157,0.html - ciekawe ile ten ziutek miał NG.
Tam, gdzie rozdzielnik przydzielał ikarusy wybijano peery jak szło. Dolny Śląsk swoją drogą, a takie podkarpacie czy kujpom to już inna bajka. Tam też peery wytrzymywały 20-23 lat, skrajnie powyżej 25 lat. Wychodzi na to samo.
U was się kury na wioski woziło i drogi były lepsze. U nas się jeździło do kopalni po górach i wertepach. Tak samo w GOPie i dużych miastach. Każdy kierownik zajezdni, który miał do czynienia z peerkami to mówi "te jelcze to straszne nietrwałe, po pięciu latach trzeba było to z powrotem do fabryki wysłać a ikarusy to rdzewiały ale nie do zajechania były".
Góry górami, ale takie GZPG-um, Unia, Elana, Tormięs, WSK Mielec i WSK Rzeszów, Dębica, siarki w Tarnobrzegach, UMK w Toruniu itepe były równie oblegane, co kopalnie i inne takie. Tutaj chyba bardziej chodziło o gospodarowanie taborem i jego utrzymanie, bo fakt faktem, były pojazdy które gubiły silniki zaraz po remontach, ale jednak przewoziły podobne ilości pasażerów. Jak dbał, tak miał - jak się miało stałe zasilenia w nowe pojazdy, to się wyrzucało mniej potrzebne na śmietnik.
Co do twierdzenia "nie do zajechania" - to samo mówi się wszędzie na wciąż czynne pojazdy z lat 80 i 90. W Grudziądzu, gdyby nie parcie na niską podłogę, poleciałyby już dawno beznadziejne gnioty, niemieckie i szwedzkie używki z lat 90.
Głogowskie PR-ki wytrzymały max 15 lat bez większych napraw, a przecież jeździły na chyba najdłuższej linii w ówczesnej Polsce. Ikarusy max 22 lata bez większych napraw, ale na liniach lokalnych. Pomijam ikarusa pogotowie techn. które jeździ już 30 lat. Nie wspomnę też o migach ("znowu ikarus";), z których najstarszy jeździ już 26 lat dzięki dwóm NG (w sumie też jeździły na tej linii). Osobiście darzę sympatią obie marki, które w latach mojej młodości tworzyły miejski zbiorkom w Polsce.
A u mnie w mieście gdzie kury na wioski wozili (mimo, że w porównaniu z dolnośląskimi "wupekaemami" olsztyński WPKM miał bardzo mało linii wybiegających poza miasto) i kopalni oraz gór nie było (choć jest OZOS, OZGraf i jest parę porządnych wzniesień) to jakimś cudem Ikarusy do mojego grodu dotarły. Cóż - rozwijająca się część południowa miasta i coraz większe napełnienia wozów spowodowały zakup Ikarusów. Jeżeli chodzi o ilość remontów to jakoś wielkiej różnicy pomiędzy Jelczami a Ikarusami nie było. A jak nadeszły lata 90. to było parcie na to żeby czymkolwiek jeździć. Potem nadeszła era sprowadzania używanych wozów zewsząd więc starsze wozy można było przerabiać na żyletki. Niektóre używki dziesięciu lat nie wyjeździły co prawda ale nie o tym teraz mowa.
Cóż... Jakoś Jelcze i Ikarusy się wzajemnie uzupełniały, jeździły, jakoś to się kręciło i było fajnie. Były wozy co pojeździły nieco ponad 10 lat, były też i te co dobiły i przekroczyły 20 lat. To tyczyło się i Berlietów i Ikarusów.
Z drugiej strony jak się popatrzy na tabor MPK Olsztyn... Ikarusy 280 były, bo w sumie innych przegubowców wtedy nie było. Jelcze M11 pojeździły sobie 10 lat i sprzedali do Lublina. Krótkie Ikarusy kariery nie zrobiły i cudem pojawił się w latach 90 jeden automat. W MPK bardziej odpowiadały w serwisowaniu jednak Berliety niż Ikarusy. Czyżby Raba jednak nie wspaniała? Jakby Jelcz w latach 80. robił przegubowe Berliety to wcale bym się nie zdziwił jakby takowych 15 przyjechało. :P No i mimo, że Ikarusy to takie woły robocze to zwykle kapitulowały podczas zimy na górkach.
Jeszcze warto wspomnieć , że obecnie w taborze MPK nie znajdziemy żadnego Ikarusa, a znajdziemy 2 Jelcze PR110M (co prawda po Solcu ale szczegół) które jeszcze jeżdżą mimo parcia na niską podłogę za wszelką cenę. Co prawda wyprodukowano je w 1990 i 1992r ale ostatni Ikarus "po Solcu" którego wycofano był też z 1990r i minęło w tym roku 3 lata odkąd można nim się golić.
Ale i tak ciepło wspominam i Jelcze i Ikarusy. Wszak przez długi czas to był trzon KM w tym zapyziałym mieście.
MPK Olsztyn nigdy nie ogarniało swojego taboru. Zawsze się śmialiśmy, że w Olsztynie dwa razy nie udało się kupić autobusu tej samej marki. Nawet KMKM nie ogarnia tej swojej peery i PR100... ciągle im te autobusy fochy strzelają a ikarusami jeżdżą
Jak się nie ma do czego przyczepić to przyczep się do tego, że skupowali "miliord" różnych autobusów. Ale te "wynalazki" przynajmniej nie jeździły "na słowo honoru" jak to we Wrocławiu czy Warszawie bywało i bywa. O GOP-ie nie wspominam z czystej przyzwoitości, bo to patologia. Jak się dba to tak się ma - prosta zasada do zastosowania dla wszystkich marek pojazdów. Czy to autobusów czy to nawet osobówek.
Mieliście jedną 260tkę kupioną gdzieś w promocji razem z bizonem montowaną w Wawie pewnie - mało to miarodajne. Średni czas życia waszych peerek to 12-13 lat i 2 wyjątki, w które pewnie tyle poszło kasy, że nawet ich skasować nie można bo się nie zamortyzowały.
Bizon i ten krótki to w sumie wyjątki które się naprawdę udały. I pewnie by nawet jeździły nadal gdyby nie parcie na niską podłogę. A reszta Ikarusów się po prostu kończyła i MPK stwierdziło, że bardziej się opłaca sprowadzić MAN-a, by parę lat przejeździł niż inwestować kupę kasy w ledwo jeżdżące padło jakimi były Ikarusy pod koniec swojej kariery. Jelcze też eliminowano tak przy okazji kupowania używek czy to nowych wozów (no dobra, w 2007 ostatnie kupili ale cicho). No i jedyne co jest pewne to to, że jeżeli w MPK są obecnie dwie PR110M to znak, że jednak opłacało się przedłużać życie tym autobusom. Bo jeżeliby się nie opłacało to wiadomo jaki byłby kierunek dla tych Jelczy. Cóż - taka polityka firmy. I się nawet jakoś kręci mimo dużej niechęci miasta względem swojego przewoźnika.
Ja tam w MPK Olsztyn nie widzę jakiejś polityki tylko szereg przypadków. O! trafiły nam się scanie - bierzemy scanie, o solbus też ładny, bierzemy! Uzywane volvo w niskiej cenie, w sumie to nie mamy ale kupimy. A magazynier z zaopatrzeniowcem pewnie wychodzą z siebie. Ikary sprzedawali do Bytomia gdzie pojeździły do końca firmy a kupowali PR110 by wysłać je do stolca - gdzie tu logika?
:-)
To też jest zawsze jakaś polityka. Nie twierdzę, że to jest dobre (bo w pewnym czasie rzeczywiście mnogość różnych marek i modeli była za duża) ale dobrym też nie jest stawianie tylko na jedną markę. Ot był taki okres, że lepiej było kupić cokolwiek o lepszym standardzie niż PR110 czy Ikarus 280 za cenę remontu tychże wozów (która często przewyższała kwotę za używkę) i żeby po prostu to jeździło. Widocznie MPK się to jakoś opłacało oficjalnie i "nieoficjalnie". ;> Teraz też jak jest okazja to kupują (patrz ostatnie dwie Scanie) ale ograniczyło się to do trzech marek: Solarisa, Scanii i MAN-a. Reszta misz-maszu jeździ do ubicia. A jak nówki przyjdą to pewnie pożegnamy się z ostatnimi egzotycznymi już egzemplarzami typu przegubowe Volvo czy resztka Jelczy.
Do GOP-u to już trafiały z Olsztyna przegubowe MAN-y czy nawet 120M jedno powędrowało więc o czym tu mowa. Może o tym, że w GOP-ie nawet największe truchło pojeździ długo.
Ciężko jednoznacznie wskazać przewagę Ikarusa nad Berlietem, lub odwrotnie. Bezdyskusyjnie Ikarusy serii 200 były bardziej wytrzymałe niż Berliety. Dlatego też po krótkiej -zaledwie kilkuletniej- eksploatacji, PR-y wyemigrowały z dużych miast, do miast średniej wielkości, gdzie w warunkach mniej intensywnej eksploatacji (półkursy około 4-5km oraz mniejsze potoki pasażerskie) sprawdzały się znakomicie. Wraz z zakończeniem ich produkcji w 1985 roku, średnie miasta -a więc i Olsztyn i Grudziądz otrzymywały Berliety wyłącznie z "drugiej ręki". Z chwilą wyczerpania się zasobów Berlietów pochodzących z dużych miast, przedsiębiorstwa miast średniej wielkości przyjęły (niechętnie z uwagi na 100% floty złożonej z PR110) Jelcze M11, odbierane zasadniczo przez duże miasta, jako uzupełnienie ilostanu krótkich Ikarusów (zgodnie z założeniem). Wraz z ponownym uruchomieniem produkcji PR110 M w 1989 roku (druga wersja -projekt z 1988r), miasta średniej wielkości ponownie wybrały Berlieta. Niektóre przedsiębiorstwa pozostawiły wysokopodłogowe "migi"w ruchu (Olsztyn, Przemyśl, Radom) inne szybko pozbyły się nietypowych pojazdów (Nowy Sącz). W warunkach eksploatacyjnych panujących w miastach średniej wielkości, Berliety nie sprawiały szczególnych trudności. Wybór kolejnych wersji produkcyjnych tego modelu w latach 90-tych, był naturalną konsekwencją pozytywnych doświadczeń. Niektóre przedsiębiorstwa kupowały Berlieta niemal do końca obecności tego pojazdu w ofercie ZS Jelcz, zupełnie ignorując inne produkty tej marki ( Dana, Vero). Berliet z uwagi na niskie koszty eksploatacji oraz 3/4 długości w klasie śedniopodłogowej (tylko strefa za tylną osią jest wysokopodłogowa) zdecydowanie lepiej broni się, niż Ikarus. Pozdrawiam.
Drogi Panie, konkrety, konkrety.
Musiałbym wziąć flamaster i pozakreślać ci błędy rzeczowe w twoich wypowiedziach:
1. PRki produkowano po 1985 roku.
2. Nie sprawdzały się znakomicie
3. Jakie Prki z drugiej ręki?
Reszta to pierdolenie nawiedzonego ignoranta.
Produkcję Berlietów zakończono wraz uruchomieniem montażu M11. Utrzymywano natomiast produkcję autokaru dalekobieżnego PR110, który oczywiście ma niewiele wspólnego z serią autobusów miejskich. W miastach średniej wielkości, przy mniej intensywnej pracy, PR-ki sprawdzały się. Jakie PR-ki z drugiej ręki? Otóż te, które wycofano z dużych miast, lecz z uwagi na relatywnie dobry stan nie przeznaczono do kasacji. Ex warszawskie, krakowskie, czy poznańskie Berliety, trafiały do miast średniej wielkości, powiększając ich flotę lub zastępując Autosany H9-35 (te ostatnie lądowały w małych miastach, stwarzając warunki do wycofania starych SANów H100B lub szansę uruchomienia komunikacji). Berliety drugiej generacji, zaczęły trafiać do miast średniej wielkości od 1989/1990 roku. Wobec ograniczonych możliwości zakupu autobusów PR110 z drugiej ręki około 1988/89 roku (większość dużych miast już je wycofała) większość miast średniej wielkości wprowadziła do ruchu niewielkie partie Jelczy M11. Z racji prostego, chronologicznego systemu numeracyjnego, zależność ta była bardzo widoczna w inwentarzach: stare PR110 (w tym z drugiej ręki), następnie kilka-kilkanaście M11 wprowadzanych do ruchu w latach 1987-89 lub najpóźniej w roku 1989 (Olsztyn) ,a od 1989 czy 1990 roku PR-ki drugiej generacji (tylko niekiedy przetasowane pojedynczymi egzemplarzami 1-szej generacji pozyskiwanymi sporadycznie z wtórnego, mocno ograniczonego już w tym czasie rynku). Tyle medali (literek) masz Pan przy nazwisku, a elementarnej wiedzy o masowej rotacji taboru autobusowego w Polsce - zero. Wstyd Panie.
Polecam to samo.
Co to samo? Wbij sobie do głowy, że produkcji PR110M nie przerwano wraz z rozpoczęciem produkcji M11, że te prki z drugiej ręki to masz tylko w głowie, że pr110 po 7 latach to złom a ikarus nabiera życia.
Jeszcze się okaże, że Ikarus jak wino -wraz z wiekiem nabiera wartości. Kolekcjonerskiej -owszem, ale tylko oryginalny, a takich w Polsce pewnie już nie ma od kilku dobrych lat. Nie ulega oczywiście wątpliwości, że seria 200 była/jest bardziej wytrzymała niż Berliet. Dlatego też Jelcze-Berliety zniknęły w kilka lat po swoim debiucie z ulic dużych miast, a faktycznymi następcami "ogórków" stały się Ikarusy 280/260.. Co do powielania przez pewną część środowiska pasjonatów fałszywej tezy o ciągłości produkcji PR110, napiszę tak: stwierdzenie PR110 produkowano w latach 1974-92 jest tak samo prawdziwe jak stwierdzenie, iż lokomotywy SU46 budowano w latach 1974-85. Dostępnych w oficjalnym obiegu dowodów na dotację PR110 w sposób opisany wcześniej, również przybywa, ale Pańska sprawa w co Pan wierzysz. Możesz Pan nawet w czarnego kota.
Sprostowanie: miało być: "dowodów na rotację PR110 w sposób opisany wcześniej, przybywa".